Prometeusz
Piwo w stylu P.I.P.A. (Polish India Pale Ale), górnej fermentacji, filtrowane, niepasteryzowane
Producent: Browar Olimp (warzone w Browarze Krajan)
Ekstrakt 14,1%, alk. 5,5% obj.
Cena: około 6,40zł (+0,50zł kaucja)
Skład: woda z własnego ujęcia Browaru Krajan, słody: pale ale, bursztynowy, karmelowy 150, chmiele: Marynka, Sybilla, Lubelski, Iunga, drożdże Safale US-05
Goryczka: 64 IBU
Gryglas
"Bogowie już warzą na Olimpie" dało się słyszeć kilkanaście tygodni temu w zapowiedziach nowej inicjatywy kontraktowej czyli Browaru Olimp. Była relacja z warzenia, były teasowane etykiety, była zapowiedź, że w butelkach euro. Profil na fejsie elegancko zaprosił mnie nawet na premierę. Co prawda było słychać głosy, że panowie na Olimpie nie do końca są zadowoleni z efektów swojego dzieła stworzenia, ale może tak narzekali żeby powiedzieć, że może być lepiej.Piwo zakupiłem o dziwo w osiedlowym sklepiku. Jest dobrze zaopatrzony, ale piwne premiery dojeżdżają raczej kilka dni po. Stąd moje zaskoczenie, gdy zostałem poinformowany, że piwo jest już na miejscu i oficjalna premiera jutro. Przychodzę nazajutrz, wita mnie plakat na drzwiach, półka ugina się pod ilością butelek. Logistycznie - jestem bardzo na tak. Wziąłem aż trzy euroflachy.
Butelka euro wygląda na pewno oryginalnie, piwowarzy domowi docenią możliwość osobistego recyclingu, bo gruba i wytrzymała. Etykieta mnie już tak bardzo nie zachwyca. Projekt logo bardzo mi się podoba, projekt "produktowej" części etykiety, czyli Prometeusza znośny, natomiast dobór kolorów woła o pomstę do nieba (lub pomstę do Uranosa jeżeli trzymać się konwencji mitologicznej). Wygląda jak pokolorowane farbami przez dziecko, które już zużyło wszystkie ciekawe kolory na malowanie po ścianach. Kontra bardzo przyzwoita, opisane zwięźle i na temat, pokazane również szkło do degustacji i temperatura picia.
Otworzyłem i powąchałem z butelki - to był mój błąd. Pachniało jak by ktoś zapakował ze trzy kostki masła w skarpetkę i strzelił mnie prosto w pysk. No nic, lekko zamroczony przelałem do szkła, trochę to pomogło. Doszedł lekki DMS i nuty karmelowe. Chmielu pod innymi zapachami, szukać tu trzeba ze świecą - może właśnie po niego poszedł Prometeusz na etykiecie.
Z wrażenia prawie zapomniałem o pianie i kolorze - tutaj akurat jest nieźle: miedziany kolor piwa i przyzwoicie trzymająca się piana, ładnie krążkuje do końca.
W smaku jest już nieco lepiej, ale masło nadal psuje przyjemność z picia. Całość jest dość treściwa, przypomina odrobinę chlebowość Ataku Chmielu. Goryczka jest natomiast potężna i nieułożona. Nie mam nic przeciwko znęcaniu się nad moimi kubkami smakowymi wyraźną goryczą, ale ta jest przesadnie zalegająca i dość jednowymiarowa. Na koniec staje się męcząca.
Ocena: 2,5/5
Rozumiem trochę frustrację niektórych osób, które potężnie się zawiodły Prometeuszem. Po tak rozdmuchanej akcji promocyjnej, "pierwsze szeroko dostępne piwo w stylu Polish India Pale Ale" zawodzi po calaku. Po pierwsze wadami. Tak, wiem, że browar uprzedzał o tym w różnych kanałach, ale umówmy się, przy takiej dostępności w sklepach nie każdy na tą informację trafi i przeciętna reakcja będzie raczej w mało pochlebnym tonie ("co to k***a jest?!"). Po drugie piwo nie pachnie w ogóle chmielem, co przy takim, a nie innym doborze stylu jest poważnym minusem. Mnie osobiście nie pasuje też zbytnio zalegająca goryczka. Może to sugerować, że przesadne chmielenie polskimi chmielami będzie wywoływało nieprzyjemny efekt ściągający (chociaż np. w Misiu aż taki natarczywy nie był). Nie lepiej jednak spróbować zrobić dobre Polish Pale Ale? Do Indii to pływać nie musi.
Ogólnie wypiłem wszystkie trzy butelki, nie jest to piwo do wylania do zlewu. Do masła można się po chwili przyzwyczaić (zwłaszcza przy nutach chlebowych w smaku ;) ). Pomijając ewidentne uchybienia, to piwo ma potencjał, tylko jest na razie mocno niedopracowane. Miś od Widawy/Kopyra smakował mi zdecydowanie bardziej, mam nadzieję, że i Prometeusz może smakować podobnie.
Na razie żółta kartka i ostrzeżenie: Bogowie Olimpijscy, jak mi jeszcze raz odwalicie taką kichę, to doniosę komu trzeba. A spotkania z Kratosem, jak widać na załączonym obrazku, dla bogów kończą się wyjątkowo kiepsko. Nie chciałbym tego robić, więc do roboty!
0 komentarze:
Prześlij komentarz