Raging Bitch Belgian-Style IPA
Piwo w stylu Belgian India Pale Ale, górnej fermentacji, pasteryzowane
Producent: Flying Dog Brewery
Ekstraktu nie podano, alk. 8,3% obj.
Goryczka: 60 IBU
Cena: około 13zł (piwoteka.pl)
Słody specjalne: 60L Caramel
Chmiele: Warrior, Columbus, Amarillo
Drożdże: El Diablo
Gryglas
Na tegoroczne IPA Day specjalnie piwo, do testu którego jakiś już czas się przymierzałem - Raging Bitch z Flying Doga.Przy okazji jednej z dłuższych wizyt w Piwotece Narodowej, skończył mi się ciekawy wybór z kranów, więc postanowiłem wziąć coś butelkowego. Chciałem wziąć jakieś IPA z BrewDoga, natomiast chłopaki za barem przekonali mnie żebym spróbował coś z amerykańskiego Flying Dog Brewery. Wybór był dość zacny, padło na Raging Bitch czyli double IPA na belgijskich drożdżach. Zasmakowało mi wtedy, a że postrzeganie organoleptyczne miałem już solidnie zaburzone, postanowiłem zakupić Raging Bitch w sklepie Piwoteki. Trochę postała w lodóweczce zanim się za nią zabrałem. Tak wiem, powinienem pić jak najświeższe IPA, ale mam nadzieję, że nie zaszkodziło to zbytnio suce.
O Flying Dogu jakoś przesadnie dużo nie wiedziałem (jak i z resztą o większości browarów ze Stanów), ale od czego jest Google ;) Ciekawa jak się okazuje, jest geneza nazwy browaru. Jeden z założycieli, George Stranahan, jeżeli wierzyć legendzie, wpadł na nazwę podczas wyprawy w Himalaje. Po powrocie z lodowca Baltoro i mogąc wreszcie napić się czegoś alkoholowego w hotelowym zaciszu, zobaczył na ścianie obraz psa, który unosił się w powietrzu (pies, nie obraz i ciekawe ile wypił). Wtedy ponoć uświadomił sobie, że zestawienie słów flying i dog zaskakująco dobrze do siebie pasuje, postanowił więc tak nazwać browar, którego był współtwórcą.
Pierwsza warka Raging Bitch została uwarzona na 20. urodziny browaru (2010) i szybko trafiła do grona regularnych pozycji Flying Doga (hmmm pozycja... latającego pieska? ;]). Jeżeli wierzyć internetowi, to jest ona lekko zmodyfikowanym zasypem Snake Dog IPA, na goryczkę jest Warrior, na aromat Columbus i Amarillo (ten ostatni również do chmielenia na zimno). Jako drożdże użyte zostały enigmatyczne El Diablo (brzmi srogo), podobno jest to szczep używany do Witbierów.
Na szczególną uwagę zasługuje również design opakowań (i gadżetów) browaru, projektowanych przez rysownika Ralpha Steadmana. Jak dla mnie są to jedne z najbardziej niesamowitych i niepowtarzalnych etykiet EVER! Na moje uwielbienie kreski Steadmana ma wpływ podobieństwo do powykręcanych artów Simona Bisley'a. Sama wściekła suka na opakowaniu Raging Bitch jest najbardziej obleśnym i bezwstydnych przedstawieniem psa płci żeńskiej jakie widziałem - zdecydowanie na plus!
Otwieram... i od razu zostaję napadnięty - piwo się spieniło i lekko wyjechało z butelki. Czyli wścieklizna jest :) Po przelaniu kolor bursztynowy, piana niska z drobnym pęcherzykiem, ale trzyma się dość słabo. Niby woltaż wysoki, ale za pianę trochę minus.
W zapachu jest ciasteczkowa karmelowość, cytrusy, suszone owoce, żywica i lekki tytoń od chmielu. Za tą agresywną mieszanką zapachową kryją się jeszcze lekkie nuty belgijskie, ale są zdecydowanie zdominowane przez pozostałe wonie. Po ogrzaniu czuć również trochę owocowych estrów.
W smaku goryczka atakuje już od pierwszego łyku. Piwo jest zaskakująco pijalne jak na tą ilość alkoholu, nie jest zapychające, idzie raczej w stronę wytrawnego. Alkohol jest dość dobrze zamaskowany, czuć go dopiero po przełknięciu w postaci rozgrzewania w gardle. Goryczka jest ciekawa, połączenie grapefruita z ziołami i tytoniem na końcu.
Ocena: 4,75/5
To nie jest grzeczne, ułożone IPA. Raging Bitch jest wściekła, może pogryźć, zarazić wścieklizną, a gdy padniesz, to zbeszcześcić twojego zewłoka! Nazwa zdecyduje pasuje do zawartości. Jeśli więc szukasz ciekawych i nieugrzecznionych doznań, to zdecydowanie zmierz się z Wściekłą Suką.
0 komentarze:
Prześlij komentarz