wtorek, 10 września 2013

Easy Rider z browaru Nomad

Easy Rider
Piwo w stylu american pale ale, górnej fermentacji, niefiltrowane, chmielone na zimno
Producent: browar Nomad
Ekstrakt 12%, alk. 4,8% obj.
Cena: około 10,70zł (+0,50zł kaucja) (piwosz-sklep.pl)
Skład: woda, słody: pilzneński, monachijski i karmelowy; chmiele: Chinook, Willamette, Cascade, drożdże

Dzisiaj na warsztacie jedno z sztandarowych piw od latającego piwowara. O Easy Riderze nasłuchałem się już dość dużo dobrego, ale były też kiepskie opinie o zepsutym piwie przed końcem przydatności. Najwyraźniej nie tylko nasze browary rzemieślnicze mają problemy z utrzymaniem wysokiej formy we wszystkich warkach. Mnie ostatnio nowa warka AK-47 z Nomada wyjechała w 1/3 z butelki robiąc niezły bałagan w kuchni. Ale nie o tym miało być ;)

Z zewnątrz jest poprawnie, ale szału nie ma, czyli w sumie jak na większości nomadzkich butelek. Etykieta poprawna, nawiązująca do amerykańskiego charakteru piwa. A co może być bardziej amerykańskiego od red, white and blue plus gwiazdki? ;) Swoją drogą bez gwiazdek to również kolory flagi czeskiej. Nazwa też całkiem spoko, zapowiada, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie. Piwo opisane nieźle, szkoda że nie podają składu chmieli (jest tylko info, że używają mieszanki amerykańskich). Informacja ta jest natomiast podana na stronie browaru. Jako ciekawostka: na RateBier podane są też inne chmiele, których tutaj nie ma w składzie - czeski Premiant i amerykański Glacier. Nie wiem czy to kwestia zmiany w recepturze, czy źle podany skład, ale zakładam, że to pierwsze.


Po wyjęciu z lodówki, zanim odbezpieczyłem zauważyłem jeszcze na dnie dość niepokojący osad. Dość dziwne, bo piwo miało jeszcze ze dwa miesiące przydatności. Odstawiłem na chwilę, żeby się lekko ogrzało i farfocle usiadły na dnie butelki. I jazda!

Po wjechaniu do szklanki (niestety z częścią farfocli, czy jak kto woli fafrunów), ukazuje nam się średnia piana, dość szybko opadająca do małego kożuszka. W kolorze pomarańczowe, lekko opalizujące, widać trochę zieleniny z chmielenia na zimno i niestety trochę osadu (ale ten grzecznie opada na dno).

Zapach przesadnie nie powala, czuć odrobinkę cytrusów, ale jest też niepokojąca kwaśna nuta i odrobinę diacetylu. Ale jak na APA i to dość świeżą wersję (na tyle świeże na ile może być piwo jadące z Czech) to zapachem jestem zdecydowanie rozczarowany.

Po pierwszym łyku na szczęście nie wyczułem żeby było zepsute. W smaku piwo jest dość lekkie idące w stronę lekko wodnistego, chociaż lekka karmelowość też jest. Goryczka wyczuwalna, przyjemne połączenie ziołowości i cierpkości grapefruita. Ale jak wszystko w Easy Riderze, na kolana nie powala. Bardzo dobra jest za to pijalność, piwo można opróżniać duszkiem. Tylko trochę szkoda to robić ;) Na koniec wychodzi z niego nieco kwaśności i znowu nie wiem czy tak miało być, czy nie. Ale nie przeszkadza to jakoś dramatycznie w piciu.

Ocena: 3/5

Easy Rider, jak nazwa dobitnie wskazuje, to piwo bardzo łatwe w odbiorze. Pije się je dość szybko, jest fajnie, ale jeżeli spodziewacie się jakiś zniewalających wrażeń, to zdecydowanie nie tutaj. A szkoda, bo za tą kasę można znaleźć już coś ciekawszego na półkach. Nawet coś z Nomada, zdecydowanie bardziej polecam AK-47 - na czeskim chmielu, a zaskakująco o wiele ciekawsze.

I trochę martwi mnie też, czy znajdziecie piwo w dobrym stanie. Butelka w sklepie stała w lodówce, a kupiłem zaraz po dostawie. W domu stał ze dwa dni w temperaturze pokojowej i też poszedł siedzieć do lodówki. A jednak jakiś dziwny osad tam pływał i trochę zalatywało kwasiurem.

Podobnie było z wypitym wcześniej AK-47. Zepsuty nie był, bo smakował i pachniał tak samo jak ten, który recenzowałem wcześniej, ale był tak przegazowany, że prawie mi wybił dziurę w suficie i dostałem objętość 0,33l do wypicia (resztę z podłogi degustuje się średnio). Miało nie być o utrzymywaniu jakości przez rzemieślników, a mimochodem jakoś zeszło na ten temat.

Niemniej jednak jeżeli znajdziecie Easy Ridera z długim terminem, nie piliście jeszcze i macie akurat wolną dychę, to wypić można. Ale jego brak w lodówce po nocach budzić Was nie będzie.

3 komentarze:

  1. A mnie to piwko powala na kolana, serio serio. Jest moim ulubionym z Nomada.
    Pyyyycha! Goryczka idealna i pachnie bosko!
    Nie mniej fajnie przeczytac Twoja recenzje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie w tym problem, mnie to piwo w ogóle nie powaliło zapachem. Piłem w sumie już drugą sztukę i nadal nic ;) A taki AK-47 moim zdaniem pachnie dużo lepiej, nie wspominając o Black Hawk, bo to już inna waga. No nic, spróbuję za jakiś czas, może coś się poprawi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Małe mam doświadczenie w smakowaniu tego stylu, być może stąd nasze rozbieżne odczucia ;)

    OdpowiedzUsuń

 
Blog jest wyłącznie dla osób pełnoletnich. Czy masz skończone 18 lat?

TAK NIE
Oceń blog