Co za dużo to i świnia nie zje. Ani nie wypije! W stolicy śmie się znajdować nie mający wstydu lokal mający 60 kranów! Piw Paw odwiedziła reporterka magazynu Activist. I o zgrozo, zastała taki oto widok.
I co tu biedna miała począć. Gdy człowiek wchodzi do normalnego pubu, to ma do wyboru przeważnie góra dwa piwa z nalewaka i przeważnie wie, co to jest Lech albo Żywiec. A tu na ścianie 60 kranów, wiszą jakieś etykiety, które pierwszy raz w życiu widzi.
Na domiar złego obok straszy równie bogaty wybór piwa butelkowego w lodówce. "Liczba jest tak oszałamiająca, że w pierwszej chwili każdy klient chce uciekać". Dwóch chłopaków wybiega przerażonych "Żywca nie ma!" (dramatyzm sytuacji został podkręcony).
Zdezorientowana reporterka poprosiła zatem o "#piwo jasne i delikatne", a dostała "coś przypominającego smakiem karmi." Nie jasne i delikatne, bo jeszcze jakiś smak może się tam nie daj boże uchować. Trzeba było prosić o wodniste i bezsmakowe. Ja osobiście polecam Jasne Aro z Van Pura, jest i lekkie i delikatne i kompletnie bezsmakowe. A jeżeli się zamawia piwo z hashtagami, można przez przypadek dostać #Mashtaga z BrewDoga. Dziwi mnie, że w artykule nie wspomina się słowem o skandalicznej cenie soku do piwa -15 zł?! Toż to rozbój w biały dzień!
Co do samego Piw Paw, faktycznie można narzekać, bo zawsze można. Że są nastawieni dość mocno na bierz piwo do domu i spadaj (na wynos mniej kosztuje niż na miejscu). Że nie szerzą kultury piwnej - jeden rodzaj szkła, ta sama temperatura serwowania itp. Ale w lokalach szerzących kulturę piwną też zdarza mi się dostać za zimne piwo. Że stolików jest dość mało, ale do Piw Paw trafiliśmy z kumplem, bo do Kufli i Kapsli jednego człowieka było ciężko wcisnąć, a co dopiero dwóch. WC bez miękkiego papieru w zupełności mi nie przeszkadza, a w koedukacyjnej kolejce zawsze zawiera się ciekawe znajomości. I swoją drogą bardzo jestem ciekaw jakim cudem te 60 podłączonych piw pozostaje świeżych. Piłem 4 piwa na miejscu, dość niekomercyjne (czyli szybko nie schodzą) i nie trafiłem na żadne oznaki zepsucia.
Sam nie twierdzę, że jest to lokal idealny, ale tak szczerze to wolę mieć do wyboru 150 piw nawet na wynos 24/7 w dobrej lokalizacji, niż lokal z perfekcyjnie zaserwowanym korposzczochem. Jakkolwiek klimatyczny by nie był (drewnianych palet i 10 zameldowań na minutę nie zaliczam jako klimat). Są oczywiście lokale, które dają i dobre piwo i klimat, tylko czasami nie chce mi się czekać w kolejce 20 min na piwo, które i tak wypiję na stojąco, bo nie ma gdzie szpilki w lokalu wsadzić. Nie mam też problemu z wypiciem piwa, które mam ochotę wypić, w lokalu bez klimatu i ze szklanki typu lagerowa, jeżeli dostanę je zaraz po podejściu do baru. Taki fast beer ;) A przede wszystkim chcę mieć wybór!
Drogi magazynie Activist, zastanówcie się kogo wysyłacie na obczajkę multitapów. Wiemy, że piwo nie jest popularne, nie jest sexy, nie jest kolejnym hipsterofritzocoloyerbo napojem. I nie jest wbrew pozorom łatwe w odbiorze. Jak już musie kogoś wysyłać, to nie dziewczynę, która głównie zwróciła uwagę na to, że nie ma tam Tyskiego. Bo równie dobrze możecie ją wysłać do dowolnej burgerowni i napisze Wam artykuł o tym, jak nie dostała w niej Big Maca.
P.S. Żywiec podobno też się zdarza w lodówkach Piw Paw. Tylko nikt nikogo nie zmusza, żeby go brał. Ma jeszcze jakieś 149 innych piw DO WYBORU.
P.S.2 I ciekaw jestem, co smakowało tam jak Karmi ;)
0 komentarze:
Prześlij komentarz