Golden Monk
Piwo w stylu Saison IPA, górnej fermentacji, niepasteryzowane
Producent: AleBrowar
Ekstrakt 18° Blg, alk. 7,2% obj. IBU 60
Cena: 8,30zł (piwoteka.pl)
Skład: woda, słody: pale ale, pszeniczny, Abbey, melanoidynowy, zakwaszający; chmiele: Citra, Palisade, Willamette, Centennial; cukier Candy Sugar Dark; drożdże Safbrew T-58.
O (nie do końca) dziesiątym piwie z AleBrowaru było już głośno przed samą premierą. Głównie za sprawą kontrowersyjnej etykiety. Projekt dla Golden Monka, przygotowała jak zwykle agencja Ostecx Ctrative. Tym razem chciano pojechać odwrotnie, była etykieta i postanowiono do niej dorobić piwo. Na rysunku mnich, który trzyma X mającego symbolizować 10te piwo z browaru (jak dobrze by policzyć to nijak nie wychodzi, że jest dziesiąte). Pierwotnie na X znalazło się w środku kółko, które zdaniem wielu symbolizowało monstrancję. W sumie trzeba przyznać, podobieństwo było ewidentne. Po fali oburzenia, która przetoczyła się przez piwny (i nie tylko) internet chłopaki z AleBrowaru postanowił po prostu usunąć sporne kółko. Reakcja spoko, widać, że chcą się promować piwem, a nie kontrowersją, dla samej kontrowersji. Chociaż dla mnie święte oburzenie i gromy, które posypały się na AleBrowarową ekipę były mocno na wyrost. Poza tym, pomijając kontrowersje, które mnie personalnie nie dotknęły, ogólnie etykieta Golden Monka mnie nie podchodzi. Jest jedną ze słabszych w całym dorobku browaru i projektantów.
Dalej było też trochę pod górkę, bo jak mówi legenda, psikusa spłatały AleBrowarowi drożdże. Miało być Abbey IPA, a finalnie Golden Monk to Saison IPA. Trochę mam wrażenie, że coś odrobinę nie poszło, więc dorabiamy teorię do tego co mamy i puszczamy tak czy inaczej. I tym sposobem piwo pod etykietę, ma zmienianą etykietę pod piwo. Raging Bitch z Flying Doga jest też IPAem na "belgijskich" drożdżach i jakoś Saison im nie wyszedł.
Jak widać na etykiecie Złoty Mnich jest łysy i tutaj piwo znakomicie to oddaje. Piana utrzymuje się żenująco krótko i redukuje do prawie kompletnego zera. Zostaje przez chwilę biała aureola jak u Mnicha, ale i ta przenosi się za chwilę do Krainy Wiecznych Łowów (zaraz, to poprzednie piwo AleBrowaru). Pachnie faktycznie dość wiejsko, jest stajnia, jest odrobina cytrusów z amerykańskich chmieli, a po ogrzaniu wyłazi nieco alkohol (ale piwo w końcu swój woltaż ma). Czyli ja by ktoś schował w belgijskiej stajni trochę cytrynówki. W smaku czuć nieco słodyczy, ale szybko przechodzi ona w lekko męczącą kwaśność i mało wyrazistą goryczkę. Niby 60 IBU, ale gubi się ona gdzieś w tej całej dzikiej stajenności belgijskiej wsi, którą zaserwowały nam niepokorne drożdże T-58. Po kilku łykach czuć również właściwości rozgrzewające Mnicha. Ogólnie w zimny dzień pije się przyjemnie, szczypanie w język poprawia nieco odświeżający efekt, ale kończąc jedną, nie mam ochoty otworzyć kolejnej butelki.
Ocena: 3,5/5
No cóż, mnie nie powala w żaden sposób. Ma na to pewnie wpływ fakt, że nie jestem fanem biegania do stajni i wąchania koni po ich derkach. Aromatów chmielowych jest w Golden Monku jak na lekarstwo, a niestety mam czasami wrażenie, że ja pakowałbym chmiel nawet do bigosu, szarlotki i lodów waniliowych. I trochę jednak spodziewałem się po tym piwie właśnie czegoś bardziej w stronę wspomnianej wcześniej Raging Bitch. Jeżeli natomiast mocno lubicie belgijskie klimaty czy smakowało Wam Ce n'est pas IPA z Pinty, to pewnie i Golden Monk Wam zasmakuje. Ja zabieram się za drugą premierę weekendu, czyli Grand Prix z Ciechana.
0 komentarze:
Prześlij komentarz