czwartek, 27 lutego 2014

Hello my name is Vladimir z browaru BrewDog


Hello my name is Vladimir
Piwo w stylu double IPA, górnej fermentacji, pasteryzowane
Producent: BrewDog
Ekstraktu nie podano, alk. 8.2% obj.
Cena: 18,50 zł (piwoteka.pl)
Skład: woda, słody: Extra Pale, Cara; chmiel Citra®, jagody Cytryńca, drożdże.


Władimira Władimirowicza nikomu przedstawiać nie trzeba - bohater Wszechrosji, który na co dzień jeździ z odkrytym torsem na niedźwiedziach, a laserem z oczu potrafi zestrzelić meteoryty zagrażające ukochanej ojczyźnie. Judoka, zapalony wędkarz topless, naczelny agent 000 i ogólnie modelowy wzorzec rosyjskiego macho samca. Jeżeli Rosjanie kręciliby ich wersję Supermana, to żelazny prezydent spokojnie mógłby go zagrać. I Lexa Luthora. I potem wystąpić jako on, prezydent o nagim torsie, i pokonać ich obydwu w imię dobra Federacji Rosyjskiej i całego świata.

Prezydent podczas popołudniowej przejażdżki wśród pięknych rosyjskich okoliczności przyrody.


Ale nie wszyscy kochają dobrego (już prawie) cara Rosji. Szkocki kraft browar BrewDog, czyli tłumacząc na nasze psie syny z bujnymi brwiami, w proteście przeciwko dyskryminacji miłości męsko-męskiej (której najwidoczniej są wielkimi zwolennikami) wypuścił piwo 'Hello my name is Vladimir'. Jak protest to wiadomo, możemy nawiązać do sztuki, a jeżeli protest przeciw dyskryminacji man-on-man action, to już na pewno współczesnej. Stąd niewątpliwie warholowska etykieta i różowy karton. Nie jest to pierwsza akcja mąciwodów ze Szkocji: wcześniej sugerowali Księciu Walii, przy okazji jego ślubu, że potrzebuje wspomagaczy przy oraniu swojego małżeńskiego poletka. Swoją drogą obstawiam, że Żelazny Car Władimir mógłby spokojnie sam zaorać pół populacji Wysp Brytyjskich i to bez wspomagaczy. Może coś nad czym warto się zastanowić wyspiarze?

Brwi Dogi mają obfite, wąsy również.
Postanowiłem jednak się poświęcić i spróbować piwa z tęczowej Szkocji. Przygotowałem więc najbardziej gejowskie szkło ze swojej kolekcji i przelałem ten trunek sodomitów, żeby sprawdzić jak wygląda i smakuje to dzieło Szatana chmielone amerykańskim zepsuciem zwanym Citra®.


































Na szczęście piwo nie jest różowe. Piana wiernie odwzorowuje fryzurę prezydenta, ale jak mawiał mój dziadek - "mądrej głowy włos się nie trzyma".

W zapachu mamy głównie cytrusy - nie dosyć, że chmielili Citrą(®), to jeszcze w swojej perfidii użyli płodów ziemi Matki Rosji - jagód Cytryńca. Jest też lekka żywica syberyjskiej tajgi. Czy tak pachnie piwo prawdziwego, rasowego samca? Nie sądzę. Smakuje również mocno cytrusowo, goryczka jest przyjemna i niezalegająca - ponownie nie to, czego w smaku szuka prawdziwy macho. Na plus przyzwoita jak na piwo zawartość alkoholu. Dla statystycznego Rosjanina to jednak tyle co nic - taki procent przyjmował zapewne z mlekiem matki.

Ocena:




Pomimo zapewnień na etykiecie ('Not for gays') Brew Dogowi udało się zrobić bardzo gejowskie piwo. Pół tęczy muszę odjąć jednak za wysoką zawartość alkoholu - co delikatniejszych mężczyzn może ona odstraszyć. Gdyby piwo pojawiło się w stałej ofercie browaru, mogłoby zrobić w furorę w barach wyłącznie dla płci wąsatej. Tym bardziej nie zalecam zabierania go na imprezy połączone z paleniem tęczy - współimprezowicze mogą się z nas śmiać lub co gorsza spuścić nam solidne wpierdy.

Najgorsze, że mnie smakowało. Muszę pójść ustrzelić jakąś łanię, złowić rekina gołymi rękami i przejrzeć kilka kalendarzy z cycatymi modelkami. Coś ewidentnie jest ze mną nie tak.

1 komentarze:

  1. Jak rzadko kiedy wyjątkowo udana akcja marketingowa tego piwa.
    Życie samo dopisało bonus do tego piwa, którego chyba nawet jego twórcy nie oczekiwali.
    Jeśli je nieco poprawią i wprowadzą do stałej oferty to będą mieli murowany HIT.

    OdpowiedzUsuń

 
Blog jest wyłącznie dla osób pełnoletnich. Czy masz skończone 18 lat?

TAK NIE
Oceń blog