American IPA
Piwo w stylu (tutaj nie ma zaskoczenia) american india pale ale, górnej fermentacji, niefiltrowane, niepasteryzowane.
Producent: Doctor Brew Sp. z o.o. (Browar Bartek)
Ekstrakt 16%, alk. 6,2% obj., IBU 90
Cena: 7,90 zł (Piwne Rozmaitości, Łódź)
Skład: woda, słody: pale ale, pszeniczny, karmelowy; chmiele Cascade, Galaxy, Magnum, Motueka, drożdże US-05.
Doktorzy ze Śląska kontratakują. Po udanym debiucie, czyli Sunny Ale, śpiący pod kadziami miłośnicy wschodów słońca, tym razem uraczyli nas swoją interpretacją tak uwielbianego w Polsce stylu, czyli american IPA. Czy zjeżdżenie 120 000 km w poszukiwaniu smaku prawdziwego życia nie poszło na marne?
Pisałem już, że w przeciwieństwie do niewyżytego copywritera, z pracy grafika (podobno dziewczyna jednego z Doktorów) mogą być bardzo zadowoleni. Logo jest fajne, opakowania są spójne i wyróżniają się na półce spośród zalewu kontraktowców. Wszystko elegancko opisane, nie ma się właściwie do czego przyczepić. Chociaż trochę za dobrze trzymają się etykiety, bo trzeba się mocno namęczyć, żeby ją usunąć z butelki, ale jeżeli ktoś nie warzy w domu to na pewno na plus, bo chociaż nie odpadną przed dotarciem do sklepu.
Zgodnie z zapowiedziami, wysycenie jest dość niewielkie. Piana jest drobno-pęcherzykowa, ale specjalnie dużo jej nie uświadczymy. Kolorystycznie to coś pomiędzy Atakiem Chmielu i Red IPA z Hausta - na etykiecie czerwony napis i takie jest też piwo.
W aromacie głównie dojrzałe tropikalne owoce i odrobina cytrusów, ale jak na mój gust jest ich za mało. Po chwili, gdy się już przyzwyczaimy do owoców, da się wyczuć czosnkowo-skarpetową nutę. Smak już na wstępie jest zdominowany przez bardzo mocną, grapefruitowo-pestkową goryczkę. O ile w Sunny Ale była jeszcze w miarę znośna, w American IPA jest przesadzona. Nie zrozumcie mnie źle, lubię ekstremalne doznania, ale tutaj jakoś w całości nie gra, piwo byłoby dużo lepsze gdyby było bardziej zbalansowane. Co prawda po kilku łykach i ogrzaniu do temperatury pokojowej jest lepiej, ale całość nadal męczy. Jeżeli pijecie powyżej 20 minut, końcówka jest już płaska i wygazowana.
Ocena: 3,75/5
Nie jest źle, ale szału też nie ma. Sunny Ale było lepsze, tam goryczka aż tak nie zalegała (chociaż też była dość solidna). A w American IPA pomimo większego ekstraktu i karmelowości, nic nie kontruje potężnego uderzenia - wali człowieka w łeb, jak worek niedojrzałych grapefruitów. Jeżeli Doktorzy stawiają w tym piwie na pijalność (co sugerowałoby niskie wysycenie), to powinni trochę przybastować z sypaniem chmielu na goryczkę. Zakładam, że czosnkowa skarpeta w aromacie też jest jednorazową wpadką.
Inną kwestią jest to, że większość "rzemieślników" rozpieszcza nas kolejnymi IPA i nie ma co ukrywać - w dupach nam się nieco poprzewracało. Półtora czy dwa lata temu pewnie zachwycalibyśmy się nim bez reszty, ale przy takiej ilości chmielonych po amerykańsku nowości, ciężko jest wypuścić coś wybitnego. Natomiast np. Grand Prix z Ciechana udowodniło, że się da ;) Czego i Doktorom życzę.
po ostatniej wizycie w Piwotece nawet Alebrowar nie zrobił na mnie wrażenia goryczką. Niesamowicie się rozwija poczucie smaku i możliwość absorpcji goryczki przy degustowaniu kolejnych i kolejnych ipa. Doctor Brew AIPA zdegustuję jutro, liczę właśnie na solidną, pozytywną goryczkę.
OdpowiedzUsuńFaktycznie też zauważamy, że jeszcze jakiś rok temu np. piwa z AleBrowaru były dla nas najbardziej topowymi piwami ever. A teraz kręcę nosem na nowe warki, bo są takie sobie. Jak widać rok w polskim piwie to obecnie bardzo dużo. Jest też teoria, że AleBrowar znacznie obniżył loty i jedzie na opinii ;)
OdpowiedzUsuń