W Warszawie na premierach piwnych pojawiam się mocno sporadycznie. W celach firmowych w stolicy jestem dość często, ale jakoś nie mam ostrego parcia, żeby zostawać tam dłużej niż absolutnie muszę. Przed zmierzchem raczej się ewakuuję, więc i nie ma przeważnie czasu na spróbowanie nowych piw. I nie chodzi wcale o to, że w każdym kiosku można kupić miesięcznik "Nasza Legia" - gołą babę to od razu każą na witrynie zasłaniać, a takie zgorszenie leży i nikt się tego nie wstydzi ;) Jakoś po prostu przed naszym narodowym centrum słoikarstwa bronię się rękami i nogami.
W tym odczuciu jestem dość odosobniony wśród moich, kiedyś łódzkich znajomych, więc zdarza się, że na pewnych imprezach muszę w Wawce się pojawić. Tydzień temu padło na urodziny kumpla, a że miał chłopak akurat ćwierćwiecze to trzeba było się stawić. Po dość mało epickich przygodach na autostradzie i piwie na starter, ekipa skierowała się w celu dalszej konsumpcji do jednej z Mekk warszawskiego nadrzecznego hipsterstwa czyli Tematu Rzeki.
No k*** nie zrozumiem chyba nigdy siedzenia na paletach lub piasku i bycia wypizganym nad Wisłą w celu popijania Perełki, Łomży czy innego hipsterlagera, jakkolwiek by ten cholerny most nie był epicko podświetlony. Na szczęście Thor, patrząc na moją mizerię i siedzenie o suchym pysku, zesłał upragniony deszcz, który już lekko podimprezowaną ekipę wygnał w poszukiwaniu najemnych rydwanów z napisem TAXI, jadących w stronę lokalizacji w centrum. I tym sposobem, narażając się również na gniew organizatora, wymknąłem się na chwilę ("Eeeeeej, to jedźcie na Żurawią, ja zaraz wracam.") do Kufli i Kapsli na premierę Browaru Kingpin.
Browar został założony przez znanego z Piwnego Garażu Michała Kopika, a że chłop w branży piwnej już dość długo siedzi, można było się spodziewać co najmniej przyzwoitych efektów jego pracy. Gdy dotarłem na miejsce impreza trwała już na całego - świniaki lały się strumieniami z kilku kranów, a i innych nowości nie brakowało. Przy okazji premiera na full profesce - koszulki, wafle i ogólny Kingpinowy branding.
Akurat będąc w Warszawie mam przeważnie okazję napić się nowości z Artezana, bo do Łodzi docierają niezwykle rzadko, ale żeby nie zaburzać sobie bardziej wrażeń smakowych, postanowiłem zacząć od świnek dwóch. Na pierwszy ogień poszedł Kingpinowy American Pale Ale.
Rocknrolla to APA uwarzony z dodatkiem skórki gorzkiej pomarańczy i werbeny cytrynowej. Ma to dodawać jeszcze większego rockowo-cytrusowego kopa. I pojęcia nie mam jak smakuje werbena cytrynowa ("Świerzop? Co to jest k*** świerzop?"), ale całość robi robotę. Wypijając jedną małą Rockenrollę dostajemy w aromacie cytrusowego kopa (kopika?), który jest powtórzony w solidnej cytrusowo-ziołowej goryczce. Jeżeli przyczepić się do czegoś szczególnie, to może i faktycznie wyłazi po ogrzaniu nieco siary, ale zauważyłem to dopiero pijąc w tym tygodniu wersję butelkową. I naczytaniu się w necie jaka to fatalna kanalizacja i że Michał to dupa, a nie sensoryk ;]
Zgodnie ze sztuką, na drugą nóżkę poszła bardziej mroczna gotycko-celtycka wersja AIPA, czyli Berserker Black IPA. Sama nazwa sroga, ale oprócz ciemnych słodów i dużej ilości heavymetalowego mroku w zasypie, jest tam również użyta skórka słodkiej pomarańczy oraz jaśmin. Czyli jak by to powiedział Entombed: styl - „brutal vegetarian”, czyli trochę łagodnie i trochę też brutalnie... W myśl maksymy – „ciastka robi się ze słodkiego, ale ostrym nożem” ;)
Dlatego wziąłem wersję z pompy, co miało brutala jeszcze nieco zmiękczyć. I faktycznie wyszedł taki twardziel mięciutki jak kaczuszka - z jednej piwny strony mrok i konkretna ziołowa goryczka, a z drugiej kwiatowy aromat z odrobiną cytrusów i całość złagodzona oleistą gładkością. Siary tutaj nie wyczułem, całość jest dobrze zrównoważona i jeżeli by zamknąć oczy to spokojnie można by powiedzieć, że jest to zwykłe AIPA - czyli tak jak przy BIPA powinno być.
Kingpin moim zdaniem zaliczył udany debiut - dwa bardzo dobre piwa, nad którymi jeżeli jeszcze popracować będą jednymi z lepszych w swoich stylach na polskim rynku. Jeżeli faktycznie część butelek było zakażonych, jak wieść gminna niesie, to faktycznie podwójna siara. Niemniej jednak, warto zdecydowanie spróbować, a jeżeli przeraża was potencjalna kanalizacja, to wstrzymajcie się do drugiej warki, która już niebawem wjedzie do sklepów.
0 komentarze:
Prześlij komentarz