Pan Tu Nie Stał
Piwo w stylu najbardziej oldschoolowy lager kojarzące się z PRL, łuuhuu PRL!
Producent: Browar Czarny Kot lub Dionizos lub jak kto woli Ci Którzy Dali Światu Bernarda Miód Malina
Ekstrakt i alkohol: ciężko stwierdzić, gazetowa owijka mi się pomiętoliła
Cena: skandaliczna (i nie przyznam się gdzie mi to sprzedali)
Skład: woda, słód, zagęszczony duch PRLu w proszku, śladowa ilość chmielu i drożdże.
Moda na PRL hula w najlepsze. Duża część niedawnej gimbazy wspomina z rozrzewnieniem czasy, gdy jeszcze ich na świecie nie było. Nie pamiętając, że zamiast raz dziennie zmieniać sobie profilowe na kolejną słitfocię cykniętą w kiblu, kiedyś mogliby co najwyżej pooglądać sobie jeden z dwóch kanałów TV (i to też nie o każdej godzinie), albo pokręcić się z ziomkami w okolicy trzepaka.
A przeróżne Mety, Sety i Śledziki, otwarte do wczesnych godzin porannych, wykorzystując PRLowski alkosentyment, kuszą tanią wódą i piwem za czwóraka. Człowiek, który nieopatrznie nie był na tyle zaorany w piątek piąteczek piątunio (lub jak kto woli sobotunię rano) aby oddalić się wraz z pierwszymi promieniami słońca na zasłużony wypoczynek, przepuszcza nad ranem ostatnie drobne na kielona cytrynówki bądź korpolagera na dobicie, a później żałuje, że te drobne mu wtedy jeszcze zostały. Na tym ogólnym sentymentalno-PRLowsko-alkoholowym trendzie postanowił zarobić również mój ulubiony "browar regionalny" czyli Czarny Kot (znany niektórym z bardziej bosko-alkoholowej nazwy - DIONIZOS).
Na Czarne/Rude/Białe Koty z Dionizosa dałem się nabrać raz. Rudy był jeszcze wypijalny, ale pozostałe to totalny syf z gilem i kartonem. Na szczęście było to przeżycie tak traumatyczne, że wyparłem wszelkie wrażenia smakowe poza wiadomością, żeby więcej się do nich nie zbliżać. Swoją drogą łódzka hipsterbaza zapija się tym hipsterlagerem (i hipsterschwarzbierem) na potęgę - gdy zapytałem kiedyś właścicieli popularnego w Łodzi "Niebostanu", czemu skoro są tak offowi nie mają Pinty czy AleBrowaru (tak, kiedyś Pinta i AleBrowar były offowe ;)), usłyszałem, że to jakieś dziwne wynalazki są, nie będzie schodzić. A Perełka i Koty to jest dopiero browar. I nie miałem więcej argumentów...
Gdy zobaczyłem na półce wynalazek Czarnego Kota pod nazwą Pan Tu Nie Stał, ociekający PRLem, jadący na popularności ulokowanego w Łodzi sklepu z ogólnoPRLowym koszulkoczapkostafem, już wiedziałem, że stali bywalcy najbardziej offowych knajp najbardziej offowego miasta w Polsce obsrają się z radości, gdy tylko będą mogli ten postPRLowy artefakt nabyć. I nie myliłem się, ledwo załapałem się na butelkę w sklepie osiedlowym, bo ekipa w kolejce przede mną nabyła od razu trzy.
Uzbrojony zatem w najbardziej offowe szkło w swojej kolekcji, przystąpiłem do wyczekiwanej, potencjalnie urywającej dupsko degustacji.
A przeróżne Mety, Sety i Śledziki, otwarte do wczesnych godzin porannych, wykorzystując PRLowski alkosentyment, kuszą tanią wódą i piwem za czwóraka. Człowiek, który nieopatrznie nie był na tyle zaorany w piątek piąteczek piątunio (lub jak kto woli sobotunię rano) aby oddalić się wraz z pierwszymi promieniami słońca na zasłużony wypoczynek, przepuszcza nad ranem ostatnie drobne na kielona cytrynówki bądź korpolagera na dobicie, a później żałuje, że te drobne mu wtedy jeszcze zostały. Na tym ogólnym sentymentalno-PRLowsko-alkoholowym trendzie postanowił zarobić również mój ulubiony "browar regionalny" czyli Czarny Kot (znany niektórym z bardziej bosko-alkoholowej nazwy - DIONIZOS).
Na Czarne/Rude/Białe Koty z Dionizosa dałem się nabrać raz. Rudy był jeszcze wypijalny, ale pozostałe to totalny syf z gilem i kartonem. Na szczęście było to przeżycie tak traumatyczne, że wyparłem wszelkie wrażenia smakowe poza wiadomością, żeby więcej się do nich nie zbliżać. Swoją drogą łódzka hipsterbaza zapija się tym hipsterlagerem (i hipsterschwarzbierem) na potęgę - gdy zapytałem kiedyś właścicieli popularnego w Łodzi "Niebostanu", czemu skoro są tak offowi nie mają Pinty czy AleBrowaru (tak, kiedyś Pinta i AleBrowar były offowe ;)), usłyszałem, że to jakieś dziwne wynalazki są, nie będzie schodzić. A Perełka i Koty to jest dopiero browar. I nie miałem więcej argumentów...
Gdy zobaczyłem na półce wynalazek Czarnego Kota pod nazwą Pan Tu Nie Stał, ociekający PRLem, jadący na popularności ulokowanego w Łodzi sklepu z ogólnoPRLowym koszulkoczapkostafem, już wiedziałem, że stali bywalcy najbardziej offowych knajp najbardziej offowego miasta w Polsce obsrają się z radości, gdy tylko będą mogli ten postPRLowy artefakt nabyć. I nie myliłem się, ledwo załapałem się na butelkę w sklepie osiedlowym, bo ekipa w kolejce przede mną nabyła od razu trzy.
Uzbrojony zatem w najbardziej offowe szkło w swojej kolekcji, przystąpiłem do wyczekiwanej, potencjalnie urywającej dupsko degustacji.
Nie no trzeba przyznać, piana chwilę wytrzymała. Mniej więcej tyle co komunistyczna gospodarka w starciu z wolnym rynkiem. Kolor przepięknie miodowy, niczym zebrany z pasieki przez rumianą wiejską dziewczynę z klasy robotniczej w piękny letni poranek (czy kiedy tam się zbiera miód z pasiek). Zmętnienia brak.
I to tyle pozytywów. Na początku było jeszcze w miarę neutralnie. Gdy było zimne było nawet bezsmakowe. Późniejsze picie to siermięga, metaliczność przypominająca w smaku koksownik ze stanu wojennego i karton bardziej intensywny niż z kartki, na której to "cudo" stało do zdjęcia.
A przepraszam, jeszcze z pozytywów: butelka po zdjęciu gazety (która służy za niezłą podkładkę pod całość) jest goła jak większość obywateli w PRLu - spokojnie można wylać zawartość, umyć butelkę i butelkować swoje własne domowe.
Ocena: 1/5
Ostrzegam, przestrzegam, za żadne skarby tego nie kupujcie. Jak chcecie powspominać PRL to wywalcie wszystko z kuchni, kupcie skrzynkę octu i ustawcie sobie na półkach - gwarantuję, że będziecie się lepiej bawić. Za takie piwa powinno się batożyć ludzi czytając im dzieła myślicieli komunizmu i każąc wąchać mokry karton żeby wiedzieli jak ma NIE pachnieć piwo. I jak by to ujął mój ulubiony growy blogger "Powinni zapier***ać na galerach" za dopuszczenie tego czegoś do obiegu sklepowego... a nie poczekajcie, ktoś tam u nich już na stronie na galerze zapier***a.
Ale co ja tam wiem. Kolejna warka Kotów/Panów Tu Nie Stojących/Czy Innych Bernardów rozejdzie się pewnie jak zwykle wspaniale, a hipsteriada będzie się zachwycać tym, jakie to wspaniałe offowe piwo z małego rzemieślniczego browaru ;)
I to tyle pozytywów. Na początku było jeszcze w miarę neutralnie. Gdy było zimne było nawet bezsmakowe. Późniejsze picie to siermięga, metaliczność przypominająca w smaku koksownik ze stanu wojennego i karton bardziej intensywny niż z kartki, na której to "cudo" stało do zdjęcia.
A przepraszam, jeszcze z pozytywów: butelka po zdjęciu gazety (która służy za niezłą podkładkę pod całość) jest goła jak większość obywateli w PRLu - spokojnie można wylać zawartość, umyć butelkę i butelkować swoje własne domowe.
Ocena: 1/5
Ostrzegam, przestrzegam, za żadne skarby tego nie kupujcie. Jak chcecie powspominać PRL to wywalcie wszystko z kuchni, kupcie skrzynkę octu i ustawcie sobie na półkach - gwarantuję, że będziecie się lepiej bawić. Za takie piwa powinno się batożyć ludzi czytając im dzieła myślicieli komunizmu i każąc wąchać mokry karton żeby wiedzieli jak ma NIE pachnieć piwo. I jak by to ujął mój ulubiony growy blogger "Powinni zapier***ać na galerach" za dopuszczenie tego czegoś do obiegu sklepowego... a nie poczekajcie, ktoś tam u nich już na stronie na galerze zapier***a.
Ale co ja tam wiem. Kolejna warka Kotów/Panów Tu Nie Stojących/Czy Innych Bernardów rozejdzie się pewnie jak zwykle wspaniale, a hipsteriada będzie się zachwycać tym, jakie to wspaniałe offowe piwo z małego rzemieślniczego browaru ;)
Bearnard Miód-Malina - ulubione piwo mojej mamy :)))
OdpowiedzUsuńŁukasz, łączę się z Tobą w bólu ;)
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja!
OdpowiedzUsuńPopieram Anonimowego, świetna recka.
OdpowiedzUsuń