Eris
Piwo w stylu (American) Belgian India (Pale) Ale, single hop Simcoe, górnej fermentacji, pasteryzowane.
Producent: Browar Olimp (uwarzone w Browarach Regionalnych Wąsosz Sp. z o.o.)
Ekstrakt 13%, alk. 5,2% obj., IBU 30
Cena: 6,70 zł (Piwne Rozmaitości, Łódź)
Skład: woda, słody: pilzneński, monachijski, karmelowy 150; chmiel Simcoe, drożdże (na oko Safale T-58).
W ostatnim czasie nowych bogów olimpijskich (tudzież innych mitologicznych stworów migrujących obecnie już z Wąsosza) po prostu się boję. Jeżeli wziąć pod uwagę, że są to o piwa z browaru rzemieślniczego, to nie jest to koniecznie pożądana reakcja konsumenta. Niestety ostatnimi czasy ekipa z Olimpu utwierdzała mnie w przekonaniu, że nie warto nawet próbować ich premier / wracać do już wypuszczonych piw. Ostatnie warki Prometeusza były praktycznie niepijalne nawet w 0,33l. Zeus był przepotworny - niewtajemniczonym przypominam, że atrybutem króla greckich bogów był piorun, a nie namoczona w bimbrze ściera! Nyks piłem oglądając mecz naszych z Niemcami - i dobrze, że było już 1:0, bo inaczej poszedłbym do baru w Piwotece i poprosił o zutylizowanie tego kra(p)ftowego pomiotu.
Nie powiem, bywało lepiej - Kentauros był na poziomie (jak na centaura), Afrodyta i Hermes odrobinę nijakie, ale bez tragedii. Jedynym piwem, które mnie pozytywnie zaskoczyło był Hades (mmmmm, kapsaicyna). Ale jak na polskich kraftowców z niemałym już stażem, przyznacie, że to trochę mało.
Do tego stopnia obawiam się każdego następnego piwa z Olimpu, że nie zakupiłem Dzikiego Hadesa - normalny był dobry, ale loteria z pozostałymi piwami tak mnie zniechęciła, że nie byłem gotów zaryzykować tych 50zł. Dlatego pojawienie się Eris na półce w Piwnych Rozmaitościach, nie wzbudziło we mnie ani krzty entuzjazmu. A trzeba dodać, że jestem wielkim fanem chaosu i zawiści (którym patronuje skrzydlaty rudzielec z etykiety). Gdyby nie fakt, że brakowało mi dziesiątego piwa, żeby pozostałe dziewięć w corneliusowym kartonie mi się nie telepało, to prawdopodobnie w życiu bym go nie wziął.
Odkapslowałem, ostrożnie powąchałem... Kurde, nie ma ściery. Nawet to nieźle pachnie. Przelałem ostrożnie do szkła. Powąchałem znowu. Nadal nie ma nic niepokojącego: jest trochę przyprawowo, czuć Simcoe, w amoku można by pomylić prawie z zeszłorocznym odstanym kilka miesięcy Saint no More (w bardzo dużym amoku). Zbity z tropu spróbowałem i o dziwo... jest pijalne. Co prawda goryczka nieco przesadzona, jest lekka landrynka (na to jestem ostatnio wyczulony), ale pije się... no cholera, ciężko mi to przez gardło (tudzież klawiaturę) przechodzi... Na Zeusa! Pije się to przyjemnie.
Ocena: 3,75/5
Eris, brońcie bogowie, nie jest wybitna. Natomiast jest to piwo, którego już dawno po Olimpie bym się nie spodziewał. Praktycznie straciłem wiarę w nich, a szkoda, bo to sympatyczne chłopaki. Jak na ironię, to bogini niezgody i chaosu przywraca mi szczątki nadziei, że może być lepiej. W moich oczach odzyskali kredyt zaufania przynajmniej na następną premierę.
Także oddając głos naszemu ulubionemu ekspertowi od mitologii greckiej, Kratosowi:
P.S. Autor pragnie dodać, że przyzwoity poziom Eris tak go zaskoczył, że w celu napisania niniejszego tekstu oderwał się na chwilę od FIFA 15 Ultimate Team. A niewielu rzeczom, przez ostatnie kilka dni, udało się, chociaż na chwilę, oderwać autora od FIFA 15 Ultimate Team.
Sprobuj Nyks, jeden z najlepszych stoutow, jakie mialem okazje probowac
OdpowiedzUsuńMoże wersja butelkowa jest lepsza, ale lana w Piwotece była potworna.
OdpowiedzUsuń